Świat zapachu ?

Zachwyt nad niektórymi filmami jest całkowicie uzasadniony albo zupełnie niepotrzebny. Szczególnie jeśli chodzi o produkcje, w których wkład finansowy ma TVP. Ośmielę się stwierdzić, że przesadzone były telewizyjne „wzdychania” po premierze „Jasminum”. Film o cudownej mocy zapachu, w którym zapachu nie czuć żadnym zmysłem. Za to można kolejny raz zobaczyć szarą, niestety, nie „pachnącą owocowo” historię o ludziach, którzy oddają się ascezie w imię wewnętrznego doskonalenia. Zakonnicy, wiodący życie kompletnych odludków, unikają kontaktu ze światem, żeby być bliżej Boga. W konsekwencji, po 20 latach przyznają, że robią to, żeby uspokoić własne sumienia, oszukują samych siebie, składając śluby milczenia, a wzajemne unikanie się prowadzi do zdziwaczenia. Jedynym normalnym człowiekiem w tym zamknięciu jest brat Zdrówko - jak nazywa go mała Gienia, córka konserwatorki obrazów, która pojawia się w klasztorze. Człowiek ten, być może nie do końca pojmujący zachowania swoich braci, stara się żyć normalnie i „normalnie” oznacza tu zwyczajne obowiązki - gotowanie, zajmowanie się zwierzętami, które przecież też są formą modlitwy. Tajemnica tego filmu wg reżysera tkwi w zapachu, który „wydają” trzej bracia o wymownych nazwiskach - Czeremcha, Śliwa i Czereśnia, a związane są z pewną miłosną historią młodej szlachcianki i bogatego włodarza. W efekcie zamiast subtelnego zapachu uczucia pojawia się wątek nieco prostackiej dziewczyny, która za wszelką cenę chce uwieść warszawskiego „artystę ze spalonego... kina” i gotowa jest zrobić wszystko, żeby cel osiągnąć. Ukoronowaniem całości obrazu jest scena, kiedy Zdrówko zostaje „naznaczony” stygmatami i zupełnie słusznie, wszak jego ogromna praca i złote wręcz serce okazują się więcej warte niż kontemplacja w klaustrofobicznotwórczych celach. Zdecydowanie niekorzystną dla opinii duchowieństwa jest postać Czeremchy, który wstąpił do klasztoru po ucieczce sprzed ołtarza, przyczyniając się tym samym do śmierci przyszłej teściowej, a po kilkudziesięciu latach opuścił go, bo nie mógł znieść samotności. Doskonałym komentarzem do całego filmu są słowa pięcioletniej Gieni, więc „Czego się dziwisz?”.

Edyta Sałek



- Liczba odwiedzin strony.