„Szukajcie prawdy jasnego płomienia, szukajcie nowych, nieodkrytych dróg (...), ale nie depczcie przeszłości ołtarzy, choć macie sami doskonalsze wznieść; na nich się jeszcze święty ogień żarzy, i wy winniście im cześć!” - ponad sto lat temu w taki sposób pisał do młodych ludzi A. Asnyk. Ile warte są te słowa dziś? Gdzie szukać owego płomienia i jak przekonać młodzież, że dorobek dziadów i pradziadów to sacrum, którego nie wolno bezcześcić? Zwykle w takiej sytuacji mówimy, że brak porozumienia między pokoleniami to wina czasów, w których żyjemy. Każdy doskonale wie, czym kieruje się dzisiejszy świat, czuje i widzi tego skutki, ale...
Droga Młodzieży!
Ktoś dał Wam szansę i czas na życie, pozwalając jednocześnie decydować o sobie. Nie oznacza to jednak, że skoro otrzymaliście wolność, to możecie wszystko, bo to Wasze życie. To nie tak. Człowiek jest jak drzewo - właściwie pielęgnowane wyda owoce. Trzeba je podlewać, przycinać gałęzie, chronić przed mrozem, trzeba je obserwować i sprawdzać czy nie zaczyna chorować. Jeżeli ogrodnik wkłada w to serce i poświęca swój czas, doczeka zbiorów. W zasadzie to powinni wiedzieć Wasi rodzice - jak poświęcają Wam czas, taką otrzymają za to zapłatę. A Wy? Cóż, Was trzeba każdego dnia podlewać wartościami, żebyście wynieśli to, co dla oczu niewidoczne, a najważniejsze, przycinać rosnące „rogi” buntu przeciwko wszystkiemu i wszystkim, żebyście nauczyli się pokory nie wobec nas, ale życia, chronić przed złem, aby człowiek w Was powstał, przyglądać się jak pięknie się rozwijacie i czy nie niszczą Was zarodki bezduszności. Tylko co wyrośnie z krzewinki, tego nikt nie jest w stanie przewidzieć, być może gruszki na wierzbie, kto wie! Pewien 16-letni indywidualista powiedziałby zapewne teraz: „Po co to komu! Jam sobie sterem i okrętem, to robię co mi się podoba!”. Tak jest, a jakże! Jednak ktoś tak ten świat poukładał, że rozum z wiekiem przychodzi, a młodość rozsądkiem rzadko jest kraszona.
Młodzieńcze!
Ocknij się, bo myślisz, że jajko mądrzejsze jest od kury, ale każdego dnia dowodzisz swoim zachowaniem, że z najprostszymi rzeczami poradzić sobie nie możesz. Im więcej czasu na wykonanie zadania dostajesz, tym większa bylejakość jego rozwiązania, im więcej do Ciebie się mówi, tym mniej słuchasz. Skoro posiadłeś już pełen zakres wiedzy i przekonany jesteś o swoim geniuszu, dowiedź swojej odpowiedzialności. Zamiast czekać na kolejny „spływ” kieszonkowego, idź i zarób na swoje wydatki (może przy okazji okaże się, że nowa komórka nie jest Ci już potrzebna), wyręcz rodziców w obowiązkach, przekonaj takiego niedouczonego belfra, że wiesz więcej, wykaż się umiejętnością płynnego czytania ze zrozumieniem i pisania pism urzędowych (przez resztę życia takie właśnie będziesz musiał pisać). Czy przypadkiem nie zapomniałeś w tym samouwielbieniu komu zawdzięczasz to, kim jesteś i gdzie jesteś? Krytykujesz,
oceniasz, ganisz, zapominając o dziedzictwie, które mimowolnie posiadłeś. Nie wiesz nawet, że Sienkiewicz nie napisał „Pana Tadeusza”, Kopernik nie odkrył Ameryki, zaćmienie Księżyca nie przypada na 19 15, a bitwa pod Grunwaldem nie rozegrała się w 1939r.!!! Hymnu państwowego też nie znasz, bo Polakiem właściwie nie jesteś - Twoja „ojczyznaja Rybiczyznaja”, a poza tym jeśli prezydent go nie zna, to co dopiero Ty - zwykły obywatel!! Świat zaczyna się i kończy na zaspokajaniu Twoich potrzeb, bo Tobie wszystko się należy. Chcesz, żeby Cię szanowano, a czy Ty szanujesz innych? Popatrz na siebie i odpowiedz sobie na pytanie: „Kim jestem?” Żeby nie okazało się za kilka lat, że ten w lustrze to Ferdynand Kiepski w podartych kalesonach, z piwem marki „Psiesiuśki” w jednej ręce, w drugiej zaś z ukochaną komórką, piszacy sms-a: „rzono, zmenczony iósz jestem, podżóć mi cóś na rószt, bo sfuj prowiant mi się skoniczył”, bełkoczący w języku Ogrów, z resztką niedomytych włosów tu i tam... .
Ot, dlaczego warto pamiętać, że jest się kowalem własnego losu!